Porozmawiałam ze swoją córką. Która udzieliła mi rady. Wielu rad.
I tak oto dotarłam do końca problemu.
Końcem problemu jest ta oto pisanina w której podsumuję wydarzenia, moje przemyślenia i decyzje które podejmuję w tej konkretnej sprawie.
Ktoś się nie umie zachować. Komuś zabrakło empatii. Za to myśli, że jest ważniejszy "niż maggi w zupie" (określenie Mego Męża, które uwielbiam wprost!) i uważa, że może mi udzielać pouczeń. Ktoś się musi dowartościować. Bo długo czuł się niczym i teraz to nadrabia. Ale nie będzie tego robił moim kosztem.Komuś się wydaje, że teraz już wie wszystko i może być przewodnikiem duchowym dla innych. Ale nie dla mnie. Ja mam swoje autorytety.
Jestem wściekła! I chociaż mam świadomość, że przesadzam, to ani myślę przestać. bo się muszę wygadać. Potem mi przejdzie. I pewnie będę miała kaca moralnego. Bo może jestem w tym momencie niesprawiedliwa w swoich osądach. Ale jestem również rozżalona.
Bo to wszystko, co napisałam, obserwuję już od jakiegoś czasu. Tylko zawsze patrzyłam z życzliwością, ze zrozumieniem i współczuciem. I wszelkie niewłaściwe wobec mnie zachowania tłumaczyłam. Różnie.Ale zawsze na korzyść owej OSOBY. A teraz mi się już nie chce. Już mam dość. I czas, który sobie dałam - nie pomógł. Tym razem nie udało się, to co stosowałam po wielokroć w takich sytuacjach. Tłumaczenie sobie, że ów ktoś już taki jest. Niech sobie będzie. Ja w tym dalej uczestniczyć nie zamierzam.
Są w moim otoczeniu ludzie życzliwi, empatyczni i uprzejmi.
Dlaczego mam znosić takich, którzy wprawdzie są życzliwi i uprzejmi ale z pewnością nie empatyczni?!
Mnie przede wszystkim empatii potrzeba w kontaktach z innymi. Sama staram się ze wszystkich sił nie sprawiać nikomu przykrości. I uważam, że mam prawo oczekiwać tego od innych.
A jak nie, to nie!
Mogłaby na przykład zadzwonić i powiedzieć, że jest mi przykro bo .......................................
Ale nie zrobię tego dlatego, że dowiem się wtedy, że to z troski i że intencje dobre i że przeprasza...
A ja nie potrzebuję.
Bo "przepraszam" mam (jak Emilki nauczyciel) "całą piwnicę i nawet się toto palić nie chce."
I kończąc już przechodzę do wniosków. I nie takich, że "patrz na to jak na teatr", że nie przejmuj się, że trudno, takie jest życie i tacy są ludzie.
Nie. Moje wnioski tym razem będą inne.
*Zamknąć dziób i się nie odzywać. Najlepiej na żaden temat.
*Odpowiadać na pytania. Najlepiej "tak" lub "nie".
*Usilnie prosić Boga o grubszą skórę na karku.
*Jeszcze bardziej doceniać prawdziwych przyjaciół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz