sobota, 2 listopada 2013

Paulinka i książki

Lubię czytać. Od... zawsze. Mój Mąż również. Troszkę bardziej od zawsze niż ja (o tę troszkę, o którą jest starszy ode mnie).
W związku z powyższym Nasze Dzieci także lubią czytać. Cała czwórka. Z tego jedna dwójka ma to w genach po nas (córki), a druga po swoich rodzicach (zięciowie).
Jedyna wnuczka, która "literki zna i składać umie"* również czyta dużo i chętnie.
Myślę, że pozostała trójka kiedy osiągnie odpowiedni wiek i umiejętności dołączy do nas.
Historii o książkach i czytaniu w naszej rodzinie jest sporo... Choćby taka, że jedna z mam wkroiła szare mydło do zupy jarzynowej zamiast do kotła z gotującymi się pieluchami bo... czytała. Albo taka, że jak się pokazała w księgarni książka, którą koniecznie musieliśmy mieć , to odliczaliśmy ile kasy potrzeba na mleko dla Paulinki i na chleb dla nas (żeby do wypłaty starczyło)i lecieliśmy książkę kupować. Bo nie można było czekać do wypłaty: wtedy już książki w księgarni nie było. WYKUPILI!!!
Ale dziś będzie o Paulince i książkach.
Obrazek pierwszy:
Cofnę się do czasów, kiedy byliśmy młodzi i(prócz mieszkania) niewiele posiadaliśmy...
Ale posiadaliśmy dziecko. Dziecko-Paulinkę. Dziecko, które się grzeczne urodziło i nie sprawiało rodzicom żadnego problemu (no, chyba, że było głodne...).
I kiedy to dziecko miało około 1,5 rok,kupiliśmy sobie telewizor. A ponieważ nie mieliśmy zbyt wielu mebli, to karton po telewizorze służył nam za stolik. I na tym stoliku leżały różne rzeczy. Także książki, które w dużych ilościach znosiliśmy z biblioteki. I do głowy nam nie przyszło, że książka w ręku dziecka to... nie, nie pożar,ale przyczynek do rozpałki może być...
Do czasu nam to do głowy nie przychodziło. Aż któregoś pięknego dnia moja sąsiadka zostawiła mi po opieką swoją małą (także 1,5 roczną)córeczkę. I ta córeczka POWYRYWAŁA wszystkie obrazki z "Baśni z tysiąca i jednej nocy"!!!
Wtedy dopiero zrozumiałam, że w zasadzie książki (szczególnie biblioteczne) należy przed dziećmi chować. Cudzymi dziećmi!
Drugi obrazek:
Te same dzieci, w tym samym wieku.
Pastuję podłogę (to były czasy...).Paulinka siedzi statecznie na kanapie, Agnieszka biega jak szalona. W pewnym momencie przejechała się na wypastowanej podłodze i z wdziękiem klapie na pupę fikając nóżkami... A z kanapy rozlega się: "Agnieszka, skoczyłaś jak polny konik."**
Obrazek trzeci:
Paulinka 5-6-letnia i Kasia jej kuzynka 1,5-2 letnia.
Książek kupowaliśmy dużo. I sobie i dziecku. Przez te kilka lat nazbierało się sporo książeczek dla dzieci. Kiedy Paulinka dojrzała do innych lektur, postanowiliśmy książeczki, z których wyrosła podarować Kasi.
Tak też się stało. Kasia dostała książeczki... I bardzo je kochała.
Jak prawie wszystkie dzieciaki w tym wieku, Kasia budziła się o jakiejś barbarzyńskiej porze. I wtedy jej mama zabierała ją do siebie do łóżka, dawała książeczki, Kasia "czytała" a mama drzemała.
Któregoś dnia wyrwał ją z drzemki dziwny zgrzyt. To Kasia długopisem "traktuje" świeżo wyremontowaną ścianę.
Na pytanie matki:"Kasia, czemu piszesz po ścianie?" odpowiada: "Bo Paulinka powiedziała, że po książeczkach nie wolno."
Szacunek(żeby nie powiedzieć: kult)do książek pozostał Paulince do dziś. Niech no ktoś spróbuje dotknąć Jej równiutko i starannie poukładanych książek. I to nieważne, czy ten ktoś to matka (czyli ja)czy Lusia... Nie wolno!
Jeszce bym nie postawiła w to samo miejsce (gdzieżbym się odważyła nie postawić!!!).
A Lusia mogłaby równość w szeregu zakłócić.
Ale wychowała nas sobie.
Nikt w rodzinie nie "tyka" Jej książek bez pytania.
A goście?
Goście też nie.

----------------------
* Dziadek do 6-letniej Paulinki:"wiesz, jakoś nie mogę czytać". A Paulinka:"literki znasz, składać umiesz? to czytaj."- nauki z "zerówki"
** cytat z wierszyka Brzechwy pt.Żuk


piątek, 1 listopada 2013

Uzupełnienie

Można?

Można!
I jeszcze śliczne jest!!!