poniedziałek, 17 grudnia 2012

Spać...nie spać...

Jest godzina 02.30, poniedziałek, 17.12.2012.
Po akcji gaszenia pożaru u sąsiada wszyscy zainteresowani, tudzież strażacy rozeszli się i zapadła błoga cisza.
Mogłabym udać się w objęcia Morfeusza, tak jak to inni (pewnie prócz strażaków) uczynili.
Ale nie wiem...czy mnie Morfeusz nie kocha, czy tam tłok taki w tych jego objęciach, czy ja drogi zapomniałam...
Czy może po prostu wykorzystałam limit snu i już nigdy nie będę spała.
Ale jeżeli tak, to spodziewajcie się coraz więcej tekstów "inteligentnych inaczej".
Bo czuje, że mi się króliczki w wolnych miejscach pod czaszką lęgną.

sobota, 15 grudnia 2012

Oferta

Chodzi Romek po chałupce i jęczy, że Mu się pić chce. I że nie ma się czego napić i że coli mi nie może wypić...
Pytam czemu nie może. Okazuje się, że nie może bo ... nie lubi coli.
Proponuję Mu wodę z sokiem. Też nie bo On lubi ciepłe.
"To zagotuj wodę, wlej sok do dzbanka i dolej wody, a następnie postaw na podgrzewaczu i będziesz miał cały dzbanek ciepłego picia."- mówię.
Ale On nie lubi tyle ciepłego, On lubi żeby na początku było ciepłe a potem już nie...
Poza tym jest miły, dobrze wychowany, przyuczony do prac domowych, kasę do domu przynosi, pod budką z piwem nie wystaje. Kwiaty trochę rzadko kupuje...
Chce ktoś ?

P.s. O tych kwiatach - jak Mu się powie to kupi.

piątek, 14 grudnia 2012

Oświadczenie

Dla tych wszystkich, którzy twierdzą, że nie mamy żadnych normalnych zdjęć,w celu zdementowania tych niecnych pomówień, informujemy, że posiadamy:
-normalne zdjęcia do dowodów osobistych,
-ja jeszcze dodatkowo posiadam normalne zdjęcie w paszporcie,
- Romek równie normalne w przepustce
-i jeszcze parę innych normalnych zdjęć.
Na dowód i żeby nie być gołosłownym, a również żeby zamknąć usta oszczercom proszę bardzo:


Spać, spać...

Bezsenność mnie dobija. Były czasy, kiedy spałam 11 godzin "ciurkiem" i dopiero byłam wyspana i zdolna do życia. Z tym, że ten "ciurek" był najważniejszy,
Z biegiem lat, z biegiem dni sypiałam krócej... Aż doszłam do sytuacji, która przestała mnie satysfakcjonować: 4-5 godzin snu i zdecydowane spowolnienie funkcji życiowych.
Ale póki jeszcze się dało to jakoś żyłam.
Mniej więcej od tygodnia przestałam spać w ogóle. Przykre i wkurzające to było. Że nie wspomnę o poziomie funkcji życiowych... Albo wspomnę: bez problemów udawało mi się tylko oddychać.
Nie pozostało nic innego, tylko udać się do Mojego Ulubionego Pana Doktora.
Udałam się. Pan Doktor rozsądny jest. I współczujący. Od razu stwierdził, że nikt, kto nie cierpi na bezsenność, nie jest w stanie pojąć fatalnej jakości życia człowieka notorycznie niewyspanego.
I przepisał tableteczki. I kazał zażywać przez jakiś czas ażeby się fazy snu wyrównały i uregulowały.
Zażywam. Moje fazy snu...hmm...są dziwne.
Pierwszą noc po prostu przespałam. Wstałam wypoczęta i pełna energii.
Następna tabletka spowodowała, że spałam około 20 godzin z krótkimi przerwami na wizytę w toalecie i rozmowę z Córką. Potem się okazało, że zrobiłam sobie (pewnie do tej rozmowy...) herbatę. Ale jej nie zdążyłam wypić...bo mnie sen zmógł.
Wczorajsza zaś tabletka dała mi sem intensywny acz krótki bo już o 5.30 byłam skłonna wstać i zrobić coś pożytecznego. Będę dziś miała długi dzień.
Ciekawam jak moje fazy snu po zażyciu całości będą funkcjonować...Byle nie tak, jak po drugiej tabletce.

piątek, 7 grudnia 2012

Lalki

Mam Wnuczkę-Królewnę. Mam również dwóch Wnuków.Ale dziś będzie o żeńskiej części populacji.
Moja Wnuczka jest już dużą dziewczynką i nie bawi się lalkami. Sęk w tym, że lalkami nie bawiła się nigdy.
Jak te gąski, które jako matkę traktują to stworzenie, które pierwsze zobaczą, tak Moja Wnuczka, której ktoś mądry włożył do łóżeczka pięknego, wielkiego, pluszowego kurczaka, nigdy się nie bawiła niczym innym jak drobiem. Każda pluszowa kaczka, kura, gąska była przedmiotem wielkiego pożądania...Karmiła, przebierała, woziła w wózku dla lalek...I tak dożyła sędziwego wieku 13 lat.
A ja nie miałam okazji kupować tych wszystkich pięknych lalek, które podziwiałam w sklepach.
I oto teraz za nie długo będę miała następną Wnuczkę-Królewnę.
I co robi babcia, która się spodziewa wnuczki i ma określone doświadczenia z poprzednią?
Tak: szuka lalki, którą włoży do łóżeczka.
Kilka dni temu byliśmy na zakupach. Nie, nie po lalkę. Ale przy okazji zwiedziliśmy stoiska z zabawkami.
I jakie wnioski: lalki są potwornie brzydkie. Potwornie!!! I niekształtne. I mają ohydne ubranka. Albo takie miny, że ja się wystraszyłam, a co dopiero dziecko! Albo wyglądają jak niemowlaki. Albo mają w brzuchu pozytywkę.Nie ma NORMALNEJ lalki.
Jak się sytuacja na rynku lalkowym do marca nie zmieni to się zacznę rozglądać za przystojnym kurczakiem.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Kipi kasza...

...kipi groch
lepsza kasza
niż ten groch.
Bo od grochu boli brzuch
a od kaszy jesteś zuch.
Nie pamiętam żeby mnie kiedykolwiek od grochu bolał brzuch (pod warunkiem, że był to groszek zielony z puszki albo z grządki; innego nie jadałam).
Natomiast pamiętam bardzo dobrze co mnie bolało jak musiałam jeść kaszę: serce mnie bolało, że mnie tak katują!!!
Kasza była zmorą mojego dzieciństwa. A właściwie całego mego życia...
W czasach mego dzieciństwa to kasza manna na mleku była podstawą wyżywienia maluchów.
OHYDA (dla mnie, bo na przykład Moje Dzieci uwielbiają; a najlepiej żeby była z glutami!!!)
Krupnik: bleeeeee: ziemniaki z pęcakiem!!!Czarna rozpacz: jadłam po jednym ziarnku. A do tego słone było, bo obficie skropione łzami.A w moim domu nie odchodziło się od stołu póki się nie zjadło. I to nie miało nic wspólnego z biesiadowaniem!
Kasza gryczana: ulubiona Mego Męża. Śmierdzi tragicznie jak się ją gotuje. Ale Romek lubi kaszę, ja lubię Romka, to Mu gotuję. I cierpię. Wcale nie w milczeniu!
I jeszcze kasza jaglana: malusie, białe kuleczki z czarną kropeczką. Teściowa kazała gotować i karmić. Podobno dobra dla facetów. Wprawdzie nie zauważam żadnej różnicy między czasem kiedy Romek nie jadł kaszy jaglanej i tym kiedy ją je. Może Mu się trochę charakter poprawił...
Ale kasza jaglana jest urocza. Więc ją gotuję i karmię.
Jakiś czas temu postanowiłam ugotować krupnik. Z powodu traumy z dzieciństwa bywa on na naszym stole raz na jakieś 10 lat...
Poszłam zakupić składniki... I okazało się, że pęcak sprzedają w ilościach hurtowych. Znaczy po kilogramie.
Na talerz krupniku potrzeba 1 łyżki kaszy. Ja krupniku nie jadam. Pytanie: jak długo potrwa aż ją spotrzebujemy.
Uprzedziłam Romka, że teraz będzie się odżywiał pęcakiem.
Jako,że On jest wszystkożerny - nie przejął się specjalnie.
Więc następnego dnia dostał na obiad pęcak. Ze skwarkami i cebulką. Jak chciał.
Zjadł połowę porcji.
A na kolację - drugą połowę.
Ja zjadłam...
Dobre było!!!
Ale kaszy manny Mu nie ugotuję!