czwartek, 29 stycznia 2015

Bunt

Za oknem różne takie...
wietrzysko przez całą noc,
+2 na termometrze,
śnieg, wczoraj jeszcze bielutki i "przytulny", dziś wygląda jak brudna szmata do mycia podłogi.
A ja...
zbuntowana
bo zimno
bo intelekt zamarza
bo wszystko boli od zbyt długiego leżenia w betach.
Postanowiłam być w stanie buntu jeszcze przez jakiś (długi) czas.
Czyli: nie gotować, nie sprzątać, nie robić zakupów, siedzieć i płakać.
Pomyślałam sobie, że jeszcze tylko zerknę do internetu... Wszak trzeba wiedzieć, co się na świecie wyrabia...
No i dowiedziałam się...
Po 40 minutach studiowania wiadomości  (i nie tylko) zrobiło mi się jeszcze gorzej. Jeszcze smutniej, jeszcze bardziej ponuro i poczułam, że jeszcze bardziej muszę się zbuntować!
Wszak świat jest do niczego, ludzie zawistni i nieprzyjaźni. A życie takie ciężkie, że już się go nie da podźwignąć!
No to się buntuję!
Buntuję się przeciw temu co wyżej napisałam!
Niech sobie będzie zimno.
Ogacę się porządnie i zrobię te wszystkie rzeczy, których miałam nie robić. Wszak jeszcze tylko luty (zapowiadają do -15 hihi...) a potem już "z górki" i coraz bliżej lata, które samo w sobie jest powodem do radości.
A jeszcze w międzyczasie mnóstwo miłych wydarzeń mnie czeka: moi ukochani przylatują!!!
Najpierw w lutym, potem w maju.
Więc jedna wiosna czeka mnie za parę dni: wiosna lutowa. a następnie: podwójna wiosna wiosenna majowa!
A potem (bardzo potem): urlop w wymarzonym od wieków (jestem wiekowa!) miejscu.
A wokół mnie ludzie mili i sympatyczni. I jestem pewna, że niezawistni.
A w necie znalazłam opowieść o Janku, który będzie walczył z niedźwiedziami, ale (póki co...) wystraszył się paproszka. Janek ma ok. 2 lat.
Czyż to nie jest pokrzepiająca wiadomość!
I taka pokrzepiona idę do obowiązków.
A potem zakopię się pod stertą kocyków z grubą książką i wielkim kubłem herbaty!

wtorek, 27 stycznia 2015

Czy to już starość?

Zostałam dziś troszkę zrugana.
1.Że się ośmieliłam mieć inne zdanie.
2. Że to zdanie wyraziłam.
3. I kazano mi czytać ze zrozumieniem.
 Jeszcze troszkę jestem zdziwiona. I stąd ta moja dziś pisaninka...
Bo tak:
1. Myślę sobie, że jeśli mówimy, piszemy, czy w jakikolwiek inny sposób artykułujemy i "do wierzenia    podajemy" jakąś opinię, wynurzenia czy zgoła tylko informację, to powinniśmy liczyć się z tym, że - będzie odzew. A rodzaj odzewu zależy od tego kto to usłyszy bądź przeczyta. A słyszą i czytają różni: mili, niemili, życzliwi, nieżyczliwi, smutni i weseli. To, niestety jest TO ryzyko :) .

2. A jak już ktoś to swoje zdanie ma, to naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, żeby je wyrazić. I nikt, absolutnie nikt nie ma prawa  nikomu tego zabronić.

3. Czytam, lekko licząc jakieś 53 lata. I jeszcze się nie spotkałam z zarzutem, że nie rozumiem tego co czytam. Jeśli sama nie jestem pewna intencji piszącego (jak w tym przypadku), czy mówiącego - to po prostu pytam "co autor miał na myśli". Tym razem nie miałam wątpliwości. Nie mieli ich również ci, których zapytałam o moje zrozumienie. Oni zrozumieli dokładnie tak samo.

Wnioski. I deklaracje: (moje)
1.Każdy ma prawo do swojego zdania i do swojej opinii na każdy temat. Nawet, jeśli się nie zna!!!
Wszystkim tym, którzy przebywają w moim otoczeniu daję prawo do własnego zdania. Nawet, jeśli nie jest ono kompatybilne z moim.

2.Tu jedyna uwaga: jeśli już wyrażamy swoje zdanie i swoja opinie, to jedyne, co jest istotne: nie róbmy tego za plecami zainteresowanego.
Zrozumiałym jest, że również o swoje plecy tu "walczę". Bo chcę mieć możliwość wytłumaczyć czy też usprawiedliwić ze swego postępowania. Jeśli jest tak potrzeba.

3. Ponieważ ja czytam ze zrozumieniem, to raczej tak samo postrzegam innych czytających. A jeśli ich intencje są niejasne, jeśli podejrzewam, że nie zrozumieli, to raczej staram się wytłumaczyć a nie obrażać posądzeniem o tego typu braki.
Z mojej strony możecie liczyć na to, że spróbuję wytłumaczyć zanim dam dobrą radę typu: "czytaj/słuchaj ze zrozumieniem".

Tytuł może się wydać nieadekwatny do treści. Ale nie jest.
Im człowiek starszy, tym bardziej nietoperza przypomina: niedowidzi, niedosłyszy i się czepia.
Być może niektórzy już się mocno zestarzeli i stąd sposób w jaki zostałam potraktowana...
Być może... Ale nie zapytam. Nie mam nastroju żeby znów podpaść.


czwartek, 22 stycznia 2015

Świątecznie

Takie Święta najważniejsze, że aż się poczułam zobligowana do napisania... czegoś.

Rozważania to będą na temat najważniejszy w pewnym momencie życia. Na temat Dnia Babci i Dnia Dziadka. Jako, że już od paru ładnych lat obchodzimy razem z Romkiem te Święta.
Po pierwsze:
 fajnie, że są razem.
 Bo nie trzeba 2 razy pamiętać. A w pewnym wieku, to już bywa trudno... (no, umówmy się, że Romek odkąd Go znam jest w takim wieku, że nie pamięta... w zasadzie niczego :) ).
I dzięki temu, że są razem, to moje "angielskie" wnuki mogą sprawę załatwić za jednym "cugiem".

Bo babcia i dziadek RAZEM mają ważne funkcje do spełnienia:


Po drugie:
 fajnie, że możemy przyjmować życzenia i na polskie i na angielskie Dni.
Z resztą Dzień Matki i Dzień Ojca też miewamy  zdublowany.*
A najśmieszniej jest wtedy kiedy wszyscy, dokładnie wszyscy zapomną !
Tylko, ja nie jestem taka babcia (ani matka) co się boczy i jest jej przykro. Ja dzwonię i mówię: "proszę mi tu na tentychmiast życzenia składać".
I składają.
Ale, prawdę mówiąc, to ja Dzień Babci mam codziennie...
A w każdym razie w każdą sobotę i w każdą niedzielę.
Dlaczego?
Bo w sobotę rozmawiam na skypie z Nikiem i z Aurelką.
A w niedzielę z Wojtusiem i z Lusią.
I nie muszę dostawać specjalnych życzeń.
A prócz tego codziennie rozmawiam z Moimi Dziećmi... I to jest dla mnie wyznacznikiem, że jestem ważna dla Nich wszystkich.
Co nie znaczy, że życzenia i kwiaty, tudzież prezenty nie są mile widziane.
Są. Pewnie, że są ! Nie wzdragam się ze wstrętem na widok prezentu!!!
Po trzecie:
My** nie jesteśmy takimi dziadkami i babciami jakimi często chce nas widzieć świat:

;



Ale za to jesteśmy tacy, jakimi chcą nas widzieć nasze WNUKI:

Z dziadkiem na rybach (w przyszłym roku tak Romek będzie wyglądał z całą z Nikiem, Wojtkiem i Lusią !!):
;

Razem w aquaparku:


Przy komputerze:
 

Z dziadkiem odpowiadającym na 638 pytań na godzinę (mam łatwiej, za mnie komputer odpowiada jak widać na wyżej załączonym obrazku):
Z babcią, która kocha czytać a nie znosi opowiadać bajek:


Albo zgoła jak my sami siebie postrzegamy:





Wszystkiego Najlepszego Babcie i Dziadkowie!!!
Damy radę!!!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

*Bo w Anglii jakoś dziwne są te daty ustalone. Ale najważniejsze, że się nie pokrywają z polskimi. :) :)
** pisząc "my" miałam na uwadze dziadków w naszym wieku

czwartek, 1 stycznia 2015

Postanowienia Noworoczne

Nie posiadam. Zawsze mi to było obce ideowo. Tak jakoś...
I wcale nie jestem doskonała. Wręcz przeciwnie.
Moja lista postanowień byłaby długa.
Gdyby była.
Ale, jak nie lubię chodzić po sklepach "pozwiedzać", jak nie lubię robić niczego bez konkretnego celu, tak nie lubię czynić postanowień, których nie zrealizuję.
Ale mam MARZENIA NOWOROCZNE !
I te z pewnością zrealizuję. Wprawdzie niekoniecznie w 2015 roku... ale to już szczegół.
A przez to, że za nic mam terminy (wszak takich noworocznych postanowień powinno się w ciągu roku dokonać!), nie czuję żadnej presji i Sylwester 2015 nie wygląda groźnie z kalendarza.
A ja sobie spokojniutko marzę*:
-częściej odwiedzać Dzieci i Wnuki (tak naprawdę to bym chciała być u Nich raz w miesiącu ze dwa dni...)
  nie da się :(
-"porwać" Relusię na 2-3 dni , spędzić je TYLKO z Nią i WRESZCIE porozmawiać da się, da :)
- umówić się z Rafałem na kawę  na pewno się da! :)
-polubić zimę (i tu już zrobiłam pierwszy krok, bo w lutym Moi Najukochańsi przylatują i to będzie ten  dobry kawałek zimy!)
-więcej czasu poświęcać przyjaciołom (niewątpliwie się da!)
-mieć więcej odwagi i częściej mówić ludziom dobre rzeczy (tu tylko muszę pokonać wrodzoną nieśmiałość   i mówić je również tym, z którymi nie jestem zbyt blisko. Bo akurat z najbliższymi nie mam problemów)
-pojechać/polecieć do ciepłych krajów... ze wskazaniem na Izrael, Albanię i Norwegię. (tak, wiem, że  Norwegia nie jest ciepłym krajem. Ale Wielka Brytania też nie jest a ja zawsze mówię, że lecę do ciepłych  krajów, kiedy tam lecę. Bo to jest miejsce, w którym moje serce się rozgrzewa. A na myśl o Norwegii  również mi się na sercu robi cieplutko!)
-zabrać cała czwórkę Moich Wnuków na wakacje
-żyć tak, żeby bez wstydu patrzeć codziennie rano na siebie w lustrze (udawało się dotychczas, pociągnę to dalej)
-mimo lat, nie być jak nietoperz (niedowidzi, niedosłyszy i się czepia)
-nie zapomnieć, że się było dzieckiem (Romkowi łatwiej, Moje Córki mówią, że mężczyźni rozwijają się do
 5 roku życia, a potem tylko rosną a On się z tym zgadza...).
-czytać 2 książki dziennie
Dosyć!
 Takie mam marzenia... Ale może Wy - Moja Rodzinko Ukochana i Najważniejsza
                                                          - Moi Przyjaciele, o których wiem, że zawsze mogę na Was liczyć
 macie jakieś marzenie, które mogłabym zrealizować dla Was, albo chociaż pomóc Wam je zrealizować?
Jeśli tak, to dajcie mi znać. Razem możemy się postarać, żeby ten rok nie był gorszy od tego, który minął.
                                                     

___________________________________________
* Kolejność niekoniecznie według ważności. Ale już nie będę owej ważności ustalać. Chociaż niewątpliwie mam priorytety.