wtorek, 8 marca 2016

Święto

Myślicie pewnie, że dziś Dzień Kobiet?
No i dobrze myślicie. Dzień Kobiet jak drut. I wcale nie straciło na ważności mimo, że wszyscy je o komunistyczne korzenie posądzają.
Byłam dziś w "Biedronce" i widziałam jak się panowie do owego Święta przygotowują. Ładnie się przygotowują: kwiatki kupują, czekoladki różnego autoramentu. Oraz napitki wszelakie... (nie wnikam, kto będzie używał a kto ... nadużywał :) )
Świętujmy!!! Bo miło jest mieć Dzień Kobiet przez cały rok. Ale równie miło jest mieć Dzień Kobiet w ... Dniu Kobiet.
Ale ja dziś nie o Dniu Kobiet chciałam...
Ja chcę tu niniejszym ogłosić coś, o czym niewielu wie a wielu jest zainteresowanych.
Ja jestem. Bo to Święto Mojego Wojtusia!


Dziś
                     DZIEŃ RUDYCH


Wszystkiego dobrego Mój Rudy Wnuczku!!!
                 

         

poniedziałek, 7 marca 2016

Reportaż z podróży

Co jakiś czas odwiedzamy Wrocław - nasze miasto rodzinne. Nie żebyśmy za nim jakoś specjalnie tęsknili: Teściowa tam została ("komu mama,komu teściowa" mówi Romek w takim momencie).
No, niech będzie Mama-Teściowa tam sobie mieszka. W latach jest i nogi Ją nie chcą nosić to odwiedziny odbywają się w jedną stronę. W miarę regularnie.
Wypadło na wczoraj.
A ponieważ jeszcze parę rzeczy było do załatwienia - należało wyjechać o odpowiedniej porze. Czyli wcześnie. Udaje nam się to jedynie w przypadku kiedy jedzie z nami nasz Ulubiony Wujek Zbyszek. Tym razem nie jechał i z naszego wcześnie zrobiło się późno...

Tuż za rogatkami Rydułtów zorientowałam się, że nie mamy nic do picia. Trzeba poszukać jakiegoś wodopoju i zaopatrzyć się w życiodajne  płyny. ..
Znalazł się takowy we wsi o wdzięcznej nazwie Ciężkowice: spory sklep, rozległy parking. A ja uwielbiam wiejskie sklepy, w których można kupić "szwarc*, mydło i powidło" jak mawiała moja Mamusia. Napoje również. Nawet wyskokowe. Mnie wystarczyła woda mineralna. Romkowi czekolada.
 I pakujemy się do autka.
 Ja się pakuję. Romek robi zdjęcia pałacyku...
W trakcie tego pakowania wystawiłam butelkę z wodą tak starą, że w kałuży jest mniej bakterii i zarazków. Nie wyrzuciłam, o nie, wszak to woda mego Męża. Nie chcielibyście słyszeć tego marudzenia gdybym ją wyrzuciła. Ja też nie chciałam.
Ale! Ale w międzyczasie Romek obfotografował pałacyk i zamknął drzwi z mojej strony. Zamknęły się, a jakże. Tyle, że na butelce, którą tam wystawiłam.
I okazało się, że składają się one z farby i szpachlówki. Wafelek po prostu.
Oczywiście marudzenia nie uniknęłam. Temat tylko się zmienił.

We Wrocławiu okazało się, że jeden z głównych powodów, dla którego tam przyjechaliśmy jest nieobecny (planowaliśmy kupić szekle, taką walutę)... Za to Wrocław - nasze miasto rodzinne - który znamy, ma się tak do obecnego jak ... no, nie ma się wcale! Tam, gdzie kiedyś były jezdnie, teraz są deptaki, tak, gdzie był deptak, teraz jest tunel zamknięty na głucho. A uliczki takie jakieś wąskie, że naprawdę doceniam gabaryty tico.



Szekle nieobecne, Teściowa-Mama za to jak najbardziej. Wprawdzie czasu nam starczyło na herbatę, obiad i kawę ale udało nam się wspólnymi siłami uruchomić telefon dla seniora. Co jest dużym sukcesem bo egzemplarz, który rozpracowaliśmy wyraźnie dowodził, że seniorzy muszą być super sprytni i inteligentni, a do tego mieć sokoli wzrok żeby się owym telefonem posługiwać.
Szczęśliwie Mamie tylko nogi szwankują.

W drodze powrotnej dowiedzieliśmy się, że przejazd autostradą na odcinku Wrocław - Strzegom kosztuje 1,10 zł !
A mówią, że taka drożyzna!
W okolicach Strzegomia pogonili nas z autostrady na boczne drogi, podając kłamliwie informacje o wypadku
.Pogonili to właściwie nie jest prawidłowe określenie bośmy stali/jechali/ciągnęli się w korku ponad godzinę.
A potem już śmignęliśmy do domu bardzo bocznymi drogami. Cztery i pół godziny tak śmigaliśmy...

W sumie prawie 5 godzin w samochodzie plus 4 na stołkach w kuchni Teściowej...
Nie wyglądaliśmy tak:
Zapewniam, że zdoła inaczej...
Bo to wszak tico a nie mercedes.

A na koniec wisienka na torcie:
Otóż:
 Zawsze albo prawie zawsze, jadąc do Wrocławia, zaliczamy sklep o wdzięcznej nazwie "IKEA".
I tym razem nie mogło być inaczej.
Podjechaliśmy na parking, zrobiliśmy zakupy, wracamy... Romek pyta: "a gdzie ja mam klucz?". Ponieważ to stały Jego tekst - nie zareagowałam.
Ale tuż przy samochodzie słyszę:"czyżby w środku?"
No, w środku! Siedział sobie w stacyjce, ozdobiony wielkim łańcuchem, doskonale widoczny!
Miałam drugi. Na szczęście. I na Romkowe zapominalstwo.
Ale nie bardzo się okazał potrzebny. Bo jak się już zapakowaliśmy, ogaciliśmy, przygotowaliśmy do podróży... to się okazało, że okna z obu stron zostawiliśmy otwarte!


Dobrze, że to tico a nie mercedes !
----------------------------------------------
* "Szwarc" to czarna pasta do butów. Jednym słowem taki to sklep, gdzie można dostać wszystko: taki wiejski Auchan.