wtorek, 7 czerwca 2016

Codzienność

Wróciłam wczoraj z lotniska. Romek rozebrał był szafę, która zachciała iść na emeryturę. Zrobiłam Mu kawkę. Bo On zapracowany był i nie miała Mu kto zrobić.
Siedliśmy sobie przy tej Jego kawce i zapytałam, czy mógłby mnie zawieźć do sklepu.
Nie, nie mógłby. Bo zmęczony jest i nie chce Mu się przebierać.
Zrobiło mi się przykro. Ale szybciutko sobie wytłumaczyłam, że naprawdę zmęczony (wszak wrócił z pracy i od razu zabrał się za tę szafę nieszczęsną...), że możemy pojechać jutro i że po co głupotami psuć sobie wieczór.
I kiedy już sobie tak starannie to wytłumaczyłam, kiedy Romek wypił ze dwa łyki kawy, którą Mu zrobiłam bo sam nie miał czasu i był zapracowany i zmęczony - ktoś zapukał...
Sąsiadka, okazało się. Która chciała pożyczyć 150 zł,- .A jeżeli nie mamy (a nie mieliśmy), to czy pan sąsiad nie mógłby pójść do bankomatu i wyjąć bo ona naprawdę bardzo potrzebuje...
Pan sąsiad rzekł: "tylko się przebiorę i zaraz pójdę."
Jak powiedział, tak uczynił.
A ja od tego czasu siedzę i myślę ... kosz na pranie mi się popsuł parę dni temu. Zapasowy jest w piwnicy. Powiedzieć Romkowi, żeby przyniósł. Czy pójść do sąsiadki i poprosić, żeby poprosiła pana sąsiada żeby tej pani sąsiadce, co z nim mieszka przyniósł kosz na pranie z piwnicy. Bo jej się popsuł. A ona do piwnicy wstępu nie ma.
 Bo to wszak królestwo pana sąsiada.

--------------------------------------------------------------------
Sąsiadka w latach jest, tak po siedemdziesiątce. Nie myślcie sobie.