piątek, 25 czerwca 2010

Wrrrr......

Komentarz Romka do poprzedniego postu:"życie jest piękne...mamy tyle błędów do popełnienia."
Komentarza do komentarza nie będzie!!!

Klon. I nie drzewo !

Zastanawia mnie w jaki sposób Romek, który ma ze wszech miar "wybiórczą" pamięć (wybrał kiedyś, żeby o niczym nie pamiętać), jest w stanie ZAWSZE pamiętać swoje błędy i NIGDY, PRZENIGDY nie popełnić drugi raz tego samego...Co oczywiście nie znaczy absolutnie, że przyjdzie taki moment, w którym okaże się, że popełnił już wszystkie i nareszcie mamy"z górki". Listę błędów to On ma imponującą. I tych popełnionych i tych do popełnienia. Jak z resztą każdy z nas.
W związku z tą szczególną cechą Jego pamięci podejrzewam, że się był kiedyś sklonował...Nie wiem kiedy i nie wiem jak. Ale Jego zachowania o tym świadczą. Nie można przecież jednego wieczoru powtarzać jak mantrę"nie wiem, nie pamiętam", a następnego dnia"już tak nie zrobię"(ale to tylko w odniesieniu do udowodnionych i zaewidencjonowanych potknięć) !!! I rzeczywiście - nie robi.
I tu wniosek: słusznie, że klonowanie uznano za nieetyczne i jest zabronione.
ON SIĘ ŹLE SKLONOWAŁ!!!
I nawet nie wiem, gdzie złożyć reklamację!

środa, 23 czerwca 2010

Wejrzeć w swoją duszę - bezcenne

Okazało się, że do pełni szczęścia potrzeba mi tylko trochę słońca...
A już się martwiłam, że pieniędzy!

niedziela, 20 czerwca 2010

Samochód

Postanowiliśmy pojechać wczoraj po zakupy. Okazało się, że drzwi w samochodzie zostały od poprzedniego używania niezablokowane.To leciwy dość samochód jest, nie posiada czegoś takiego jak centralny zamek. Każde drzwi trzeba ręcznie... I dodam, że to nie ja zapomniałam...Romek skomentował jedynie: "widzisz, jak dobrze mieszkać na takiej wsi!"Fakt, nie po raz pierwszy nam się to zdarzyło, i jak znam życie - nie po raz ostatni. Że nie wspomnę o pootwieranych oknach (uprzejmi acz kompletnie nieznajomi ludzie z osiedla biegali i szukali właściciela- czyli nas-bo "jeszcze się coś stanie z samochodem"), włączonych światłach (również sąsiedzi zadbali coby się akumulator do cna nie wyładował), otwartych na oścież drzwiach pozostawionych na noc ("panie Romku, ja przymknąłem, bo jeszcze jakiś kot by tam wlazł")...
Ale wracam do "wczoraj"... Pojechaliśmy po zakupy: jakaś kurtka dla Romka, jakieś zabawki dla Mikołaja...potem do "Biedronki", bo jeść trzeba.
I właśnie na parkingu pod "Biedronką "się okazało, że my sobie jeździmy....z otwartymi drzwiami!!!
Hmmmm....samochód bez dachu to kabriolet. A jak mógłby się nazywać taki bez drzwi?

piątek, 18 czerwca 2010

no i co???

Jak się już człowiek powściekał na zakłócanie spokoju porannego, jak już się wreszcie przyzwyczaił do niebiańskiej muzyki kosiarek do trawy, która to muzyka budziła go w środku nocy...To właśnie - skończyli! A ja chciałam ich przechytrzyć i wstałam bladym świtem, żeby mnie żadna kosiarka nie obudziła. No i nie obudziła. Bo nikt ich dziś nie używa.
Eh, życie nie jest do końca sprawiedliwe...
A może raczej powinnam była napisać, że życie jest do końca niesprawiedliwe... Jeszcze nad tym pomyślę...Miłego dnia życzę!!!

czwartek, 17 czerwca 2010

Tytuły dwa: co nam w duszy gra lub co w trawie piszczy

Poranki wiosenno-letnie na osiedlach miejskich charakteryzują się tym, że rozbrzmiewają dźwiękami jakich nigdzie indziej nie usłyszysz. I nie są to bynajmniej dźwięki, które wydają ptaszki.
Mieszkam na takowym osiedlu, więc wiem co mówię. Otóż dźwięki te zaczynają się bladym świtem, gdzieś około 6.30 i....trwają. Brzmią mniej więcej tak"wwrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr yyyyyyyyyyyyyyy". Są monotonne, jednostajne i upierdliwe. Dziś zmieniły tonację i zabrzmiały tak: "wwrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr y y y ". Się coś zapewne popsuło w instrumentach.
Kosiarki do trawy to są i pracują po 6 godzin dziennie. I już wiadomo co w trawie piszczy...
A co mi w duszy wtedy gra to nie napiszę. Bo kiedyś dobrze dzieci wychowywali i te stare już dziś dzieci nie znają brukowanych wyrazów!!!

sobota, 12 czerwca 2010

Odpoczynek po pracy należy się każdemu

W zamierzchłej przeszłości dojeżdżałam do pracy i wracałam z tejże różnymi dziwnymi środkami transportu...Ciężarówką, wozem milicyjnym, pieszo 6 kilometrów,autobusem pośpiesznym zmierzającym do Lublina i nie mającym obowiązku ani nawet prawa się przy szosie zatrzymywać, luksusowym na owe czasy samochodem osobowym(luksusowym, bo się baaaaardzo rzadko pojawiał na drodze), tak zwanym "przewozem"(dla niezorientowanych: to taki autobus przewożący pracowników)... Że nie wspomnę o pługu śnieżnym. Bo to akurat zima stulecia była w całym kraju, a w "kieleckim", gdzie na ów czas mieszkaliśmy nastąpiło dziwne zjawisko: otóż było tam więcej śniegu jak powietrza.
Trwało to okrąglutki rok i traumatyczne przeżycia z tamtego okresu (nie tylko transportowe) do teraz wracają.
A że wyobraźnię posiadam nadmiernie rozwiniętą a jednocześnie trenuję ją z dobrym skutkiem w nieużywaniu do straszenia siebie i Romka kataklizmami , jakie się z całą pewnością wydarzą - jakiś "wentyl bezpieczeństwa musi być".
I jest. Śniło mi się, że wracałam z pracy maszyną do robienia dziur w ziemi. Maszyna była wielka, dziury bardzo głębokie i jeszcze do tego potworna ciemność. No - czarna dziura!!! Napracowałam się potwornie! Trzy godziny spałam, jakieś osiem godzin robiłam tę dziurę w ziemi...
Chyba pójdę to odespać...

"Urodzinki, urodzinki..."

Moja jedyna, wspaniała, najpiękniejsza na świecie, najmądrzejsza, najzdolniejsza, STARA wnuczka kończy dziś 11 lat!!! Chodziły słuchy, że dostanie na urodziny ... słownik. I suplement do niego. Nie uwierzyła. "Bo jakby mi chcieli kupić słownik, to by tak o tym ciągle nie gadali. Logiczne, nie?"
Logiczne. Ale stara jest. Jeszcze w tamtym roku pewnie by płakała, albo się obraziła. Teraz się logiką posługuje!
Wszystkiego najlepszego Kochana!!! I niechaj Ci ten "słownik" sprawi wiele radości i służy jak najintensywniej!!!

czwartek, 10 czerwca 2010

Dedykacja

"Myślę, że jeżeli mówisz, że zamierzasz coś zrobić i tego nie robisz, to jest to WIARYGODNOŚĆ."
Wspaniałe słowa pana G. W . Busha dedykuję Mojemu Mężowi.