piątek, 17 marca 2017

Emerytury

Tak sobie tu zerknęłam... i okazało się, że już grubo miesiąc minął od mojej wizyty ostatniej.
To wstąpiłam.
Ale jak już tu jestem, to się podzielę dramatem moim osobistym. A także takim, który dzielę z Romkiem.
Zacznę od wspólnego:
Komputer nasz postanowił iść na emeryturę. Tak myślimy. Łupie go w krzyżu, chodzi pomaleńku, na monitor zaniemógł... wyłącza się sam - komputer. Bo monitor to się akurat nie chce włączyć. Troszkę jakby początki Alzhaimera obserwujemy...
No, ja rozumiem, stary już jest. Ale o emeryturze się myśli z wyprzedzeniem! Romek na przykład przez rok odliczał kiedy ta cudowna chwila nastąpi.
A on - żeby w ciągu tygodnia się tak zestarzeć?!?!?!?!
Jeszcze tylko mam cichuteńką nadzieję, że może on, ten komputer urlopu tylko potrzebuje...
A jak nie, to może jak Nasz Zięć Ukochany w czerwcu tu dotrze, to go wskrzesi czy tam zreanimuje. Już raz Mu się udało. A wszak do trzech razy sztuka.

Większy problem mam ja:
Mój najcudowniejszy, najukochańszy, najbystrzejszy, w ogóle NAJ czytnik się popsuł. Troszeczkę tylko wprawdzie. Ale jednak! Spadł z krzesełka. Wysoko nie było. Nawet nie spadł, raptem się ześliznął...
I ma teraz ranę na ekraniku.


I żeby to była otwarta rana... To takie obrażenie wewnętrzne jest. Które powoduje brak tekstu na ekranie. I ja się muszę DOMYŚLAĆ.


Na razie się domyślam. Bo to tylko jedna linijka jest. A raczej jej nie ma :) :(
Ale co zrobię jak się to rozplęgnie na cały ekran?
A poza tym to ja jestem estetka.
Nie lubię pozaginanych rogów w książkach. Nawet w gazetach.
To jak mam akceptować taki ekran pozaginany?
Ale, z drugiej strony: 4 lata mi służył. Bez szemrania, bez buntów żadnych. Zawsze chętny, zawsze uczynny, zawsze w gotowości...
To co: emerytura?