niedziela, 11 sierpnia 2013

Miłośc głęboka i rozległa

Tytuł przewrotny nieco, bo o różnych uczuciach tu będzie...
Romek lubi wycieczki... Oj, lubi. Któregoś roku to były wycieczki śladami pałacyków/ zameczków tudzież innych dworków szlacheckich. Głównie to oglądałam kupki (mniejsze lub większe) cegieł mocno nadgryzionych zębem czasu.
Wczoraj wymyślił wycieczkę do Głubczyc.
No, to pojechali....
Bardzo była wycieczka udana, baaardzo...
Ale po kolei.
Bladym świtem o 10.00 Mój Mąż udał się na poszukiwania nowych opon. Które to poszukiwania wraz ze zmianą zakupionych zakończyły się sukcesem o 13.30...
Co ja sobie przez ten poranek myślałam, to nie napiszę. Wspomnę tylko, że to była pierwsza wolna sobota od....nie pamiętam kiedy.
Wrócił wesoły jak skowronek o poranku i zaproponował mi wycieczkę. Do Głubczyc. Nie chciałam. Naciskał. Zgodziłam się. U mnie od decyzji do działania mija mniej-więcej minuta. Więc przed 14.00 byłam gotowa wo wyjścia.
Pojechaliśmy. Przez Racibórz, przez Kietrz... Dalej nie wiem, bo pomiędzy Raciborzem a Kietrzem zrobiło mi się niedobrze. Polskie drogi jakie są każdy wie... A polskie boczne drogi są jeszcze do tego kręte.
Jedziemy więc sobie, jedziemy... Romek zagaduje, (nie za wiele bo widzi, że mi zaraz para uszami pójdzie). Ja siedzę z zamkniętymi oczyma, skupiona na własnym żołądku. Po to, żeby po chwili zauważyć, że prócz żołądka, muszę się jeszcze na pęcherzu skupić...
No, tak... Dojechaliśmy do Głubczyc. Ale nie wiem, co tam miało być bośmy je na durch (te Głubczyce) przelecieli. Ja z w dalszym ciągu z zamkniętymi oczyma, i dodatkowo dylematem czy zrezygnować z kontrolowania pęcherza czy raczej żołądka...
No i jedziemy.... jedziemy....jedziemy... a droga coraz bardziej kręta... (nadal to czułam, nie - widziałam).
W którymś momencie Romek zwolnił i rzucił w przestrzeń: "coś nam nie wyszło."
NAM!!!
Następnie zawrócił, dojechał do Głubczyc, zaparkował w centrum i zaproponował żebyśmy poszli poszukać jakiejś knajpki:"coś zjemy,no i tam na pewno będzie toaleta."
Nie zdradzę co zrobiłam.
W każdym razie On nadal żyje.
Mało tego: kończę kawę i jedziemy na wycieczkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz