czwartek, 10 lipca 2014

Ślepa wrona...

... czyli ja.
No, właśnie. Coraz gorzej z moim wzrokiem. Zużyły mi się oczy i nie nadążają...
W telefonie: największe literki jakie są możliwe.
Książki: ze specjalną dużą czcionką. A takich niezbyt wiele w bibliotece i same romanse... Nie, żebym nie lubiła. Ale czasem co innego bym przeczytała.
Dobrze, że mam "kindelka". A tam nie dość, że literki słusznej wielkości, to jeszcze jakieś 850 książek do przeczytania...
Jak mnie kiedyś Relusia zapytała o numer nadjeżdżającego autobusu, to musiałam Jej wyznać, że ja ledwo autobus widzę. Bo czerwony był. I piętrowy.
A w gazecie to nie daj Boże jak się obce słowo trafi. Nie przeczytam. Polskie słowa znam, to się domyślę z kontekstu.
Etykiety na produktach spożywczych tylko z lupą...
"Sposób użycia" czy inna instrukcja... pominę milczeniem. Albo nie pominę! Romek czyta. I mi wyośla. A ja się denerwuję, bo nauczyciel z Niego żaden.
O, cyfry dobrze odczytuję! Ale jak jest w numerze rachunku bankowego więcej niż trzy zera "w kupie", to kicha, nie doliczę się.
I tak sobie egzystuję zaopatrzona w:
- okulary-minusy normalne
- okulary-minusy fotochromy (jak słoneczko świeci nie za duże)
- okulary-minusy przeciwsłoneczne (jak słoneczko świeci mocno)
- okulary "do czytania" (sprawdzają się przy nawlekaniu igły...)
- lupę w sklepie
- papierek i szpilka* w drastycznych przypadkach w razie braku wyżej wymienionych.
Ale moją egzystencję w tej materii zakłóciła ostatnio świadomość, nagła i niespodziewana, że ja telewizji za bardzo nie mogę oglądać!
Wprawdzie nie spędza mi to snu z powiek. Ale jednak...Następna trudność w moim życiu.
Za bardzo nie widzę co na ekranie...
Wiem, że powody składające się na ową niedogodność są dwa.
Pierwszy, to ten wyżej wyszczególniony: zużyty wzrok.
Drugi natomiast to stary, mały telewizor za niedługo pełnoletni. Z którym za chwilę będzie tak jak z tym autobusem wyżej wspomnianym.
I teraz to ja się zastanawiam: co się lepiej kalkuluje: nowy telewizor, czy nowe okulary...
Koszty są porównywalne.
----------------------------------------------
* bierze się papierek, robi w nim dziurkę szpileczką bądź agrafką i przez tę dziurkę czyta się to co się chciało przeczytać. Byleby to nie był np. "Pan Tadeusz". Ale taki rozkład jazdy na przystanku autobusowym - spokojnie!

3 komentarze: