piątek, 22 maja 2015

Wróbelki

Mam Teściową. Co nie jest znowu takim wielkim osiągnięciem, jako, że dostałam Ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. Czyli z mężem.
Moja Teściowa jest jak wino. Im starsza, tym lepsza.
Nie tylko dla mnie lepsza. Tu można powiedzieć, że 40 lat we współzależności teściowa-synowa przyniosły efekty i po prostu się do siebie przyzwyczaiłyśmy.
Ale Moja Teściowa jest w ogóle miłą, w zasadzie niekonfliktową starszą panią. Co jest o tyle dziwne, że ludzie na starość robią się ... nazwijmy to : mniej przyjemni.
A Moja Teściowa właśnie nie. Jej się z każdym rokiem poprawia. Mimo, że jak sama mówi, jest jak nietoperz: niedowidzi, niedosłyszy i się czepia. Chciałabym się tak czepiać w Jej wieku. Bo resztę już mam: niedowidzę i niedosłyszę ;)
Ale to nie są największe zalety Mojej Teściowej.
Największą Jej zaletą jest to, że Ona się cieszy. Naprawdę.
Zawsze sobie powód do radości znajdzie.
Ma chore nogi, chodzi o kulach. Wyraża się o nich (tych nogach) "brukowanymi" wyrazami, z których tekst: "nie chcą mnie nosić te cholerne nogi" należy do najłagodniejszych. Ale zaraz dodaje: "na szczęście mam równo pod sufitem".
Z domu prawie nie wychodzi, mieszka sama... Wydawało by się smutno, nie?
Otóż nie!
Dzwoniła do mnie ostatnio z życzeniami urodzinowymi i opowiadała, że ma koleżankę, którą powinna odwiedzić. Ale nie chce za bardzo. Bo ta koleżanka ciągle płacze i narzeka.
A Moja teściowa nie.
Bo co z tego, że jest długo młoda, co z tego, że te .... nogi...
Ale jak Ona sobie rano wstanie i zobaczy, że na balkonie nowy kwiatek zakwitł, to się cieszy!
A jak Ją wróbelki swoim ćwierkaniem rano obudzą, to stanie sobie przy oknie i patrzy na nie. I się cieszy.
Bo tak wesoło ćwierkają...
Moja Teściowa mi imponuje!
Pomijam te sporty ekstremalne, które uprawia (np. próba wkręcenia żarówki, która się przepaliła w przedpokoju w lampie na suficie, czy mycie okien - z dwiema kulami, czy zgoła kąpiel w brodziku, z którego ja mam problem wyleźć)!
Imponuję mi Jej zadowolenie ze wszystkiego.
Byliśmy na dwudniowej wycieczce:. Pierwszy dzień lało bez przerwy. Drugi - z przerwami.
W zasadzie można by powiedzieć, że owa wycieczka do najbardziej udanych nie należała...
Ale nie powiem. Było mnóstwo powodów do radości:
Największy deszcz spędziliśmy pod ziemią (tam w zasadzie nie pada), w Kopalni Złota w Złotym Stoku.
Wypiliśmy rewelacyjna czekoladę na gorąco w bardzo klimatycznej kawiarence w Kłodzku. Tak dobrą, że następnego dnia pojechaliśmy jeszcze raz.
Zwiedziliśmy Adrszpaskie Skały: dla mnie jeden z cudów świata (z pewnością tam wrócę... jak będzie słońce :)).
Przeszliśmy w ciągu tych dwóch dni milion kilometrów, z czego jakieś 800 tysięcy po schodach.
Ale to był wspaniały czas. Mam się z czego cieszyć.
Tak jak Moja Teściowa!
Wzruszają mnie wróbelki Mojej Teściowej.
Chcę też mieć takie. Dużo!

1 komentarz:

  1. Czy to okno jest autentycznym oknem Twojej teściowej ? i z tymi wróbelkami? czy ściągnięte?

    OdpowiedzUsuń