czwartek, 12 listopada 2015

Studium ohydności

 Każda mała dziewczynka (i chłopiec), kiedy się uderzy, potrzebuje pocieszenia w postaci całuska jak plasterka na bolące miejsce...
Pamiętam jak się Wojtuś uderzył w ogródek, na przykład.
Biegł z płaczem i krzyczał: "babciu, babciu mam ała". Na moje pytanie gdzie się uderzył, dostałam odpowiedź, że w ogródku.
Od urodzenia odznaczał się szczególną  logiką. Teraz już wiem, że trzeba pytać gdzie boli.
No, ale dziś będzie o naszej Królewnie Lusi.
Która to Królewna, jak się ukrzywdzi, to nie płacze w zasadzie (wszak nie jest facetem ;)), tylko nastawia łapkę do pocałowania. Czyli tak, jak wszystkie dzieci w Jej wieku.
Z tą jednakże różnicą, że inne dzieci, po takim akcie uzdrowienia biegną z powrotem do swoich spraw.  Lusia zaś ogląda bolące miejsce starannie i z uwagą, następnie z taką samą starannością i uwagą przygląda się temu, kto Jej w problemie zaradził ... i z czarującym uśmiechem na buzi mówi: "ohydny jesteś".



Ponieważ pierwszy się na to "załapał" dziadek, myśleliśmy, że może Go jakoś niespecjalnie w tym momencie lubi. Ale nie, powtarzało się to za każdym razem, kiedy Ją ktoś całował. Mnie powiedziała: "też jesteś ohydna". Na pocieszenie miałam, że zastanawiała się wyjątkowo długo i wyjątkowo starannie swoją łapkę bolącą oglądała.
Któregoś razu w czasie szczególnie intymnej rozmowy wyznała nam, że dziadek, tatuś i wujek są "dużo ohydni" a babcia, mamusia i ciocia są "mało ohydne".
 Pierwsze wnioski nasunęły się same: mężczyźni są ohydniejsi. No, cóż... wszak my, to ta ładniejsza część ludzkości.
 Ale na podchwytliwe pytania Emilki (która wszak też jest ohydna w oczach swej Córki): "a Wojtuś jest ohydny?", odpowiedziała: "tak, ale mało", "A Niko jest ohydny?", "Niko nie".
I w tym momencie nasze wnioski dotyczące płci i jej związku z ohydnością wzięły w łeb.
Ale jesteśmy wszak bystre i inteligencję mamy wyćwiczona na trudnych dzieciach i wnukach, skorygowałyśmy więc myślenie...
I co się okazało:
Dziadek, tatuś i wujek są "dużo ohydni" bo mają zarost.
Babcia, mamusia i ciocia są "mało ohydne" bo  zarostu nie posiadają. Ale całują. Tu się również Wojtek uplasował, który jest facetem, zarostu, póki co, nie ma ale ciągle Lusię tuli i całuje.
A Niko nie jest ohydny. Bo, jak to Emilka podsumowała "nie pcha się z dziobem".
 Nie wiem, jak inni w tej rodzinie ale ja, póki co, brody sobie nie zapuszczam, ani wąsów. Nie przestanę również całować Lusi.
Chyba na zawsze zostanę w grupie mało ohydnych.
Towarzystwo mam tam niezłe.
Poczekamy, może Lusia wyrośnie.
A jeśli nie wyrośnie z poczucia ohydności, to może chociaż przez grzeczność i dobre wychowanie za jakiś czas przestanie nam uświadamiać jacy  ohydni jesteśmy!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz