Taką naszą osobistą i całkiem prywatną tradycją (naszą, czytaj Romka i moją) jest, że w okolicy Bożego Narodzenia ja lecę do Dzieci i Wnuków jako babcia-mikołaj:
gdy tymczasem Romek, wykorzystując nader sprzyjające okoliczności, z radością i pieśnią na ustach wykonuje niewielki remoncik:
I tym razem nie będzie inaczej:
Spakowałam.
Się.
I paczkę z tym wszystkim, co mi się do bagażu nie zmieściło (bagatelka: 29 kg).
I należało udać się do sklepu w celu zakupienia farby. Jako, że tym razem ściany w kuchni dostana prezent.
Prezent w postaci nowego kolorku. Pod tytułem "zieleń sawanny".
I w owym sklepie spotkałam ... piłeczki, mięciutkie i bardzo kolorowe:
I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby się nie okazało, że te piłeczki to Moi Ukochani!!!
I tak:
Relusia, kiedy bardzo się staram zrobić Jej ŁADNE zdjęcie:
Niko -śmieszek:
Wojtuś-psotnik:
I ciekawska Lusia:
A teraz siedzą sobie cichutko i czekają na lot do Londynu:
Najbardziej Rela podobna.
OdpowiedzUsuńUrocze :)
OdpowiedzUsuńA mnie sie najbardziej podoba Wojtus
OdpowiedzUsuńLusia identyko z Lusindą w realu.
OdpowiedzUsuń