wtorek, 13 września 2011

Wspomnienia z wakacji

Wakacje się odbyły.
Jako ewidentne dowody tego, posiadamy:
1.opaleniznę - ja równomiernie brązową, Romek w "zeberkę"
2."kupkę" zdjęć - oczywiście wirtualnych, zmaterializują się za jakiś czas (jak Córki przetworzą je na album)
3.po parę dodatkowych kilogramów na wadze - ja zdecydowanie więcej niż Romek (NIENAWIDZĘ Go!!!!!!!!!!!!!!)
4.prezenty dla najmilszych - to jest "oczywista oczywistość"
5. tak zwane "pamiątki z wakacji" - ponieważ nie znosimy tzw. "durnostojek" (bo jak stoją na regale na przykład to biedny kurz nie ma gdzie leżeć; a on wszak jest po to żeby leżał!) więc nasze pamiątki to są raczej typu: "a pamiętasz..."
I ja mam teraz łatwiej. Bo mogę sobie zapisać i przeczytać. Jakbym zapomniała.
No to zaczynajmy wspominać...
Szczególnym wydarzeniem była tym razem podróż . Autokar pełen wczasowiczów, którzy swoją przygodę zaczęli bladym świtem... Wyjazd zaplanowany był na 6.00 - blady świt, jakby nie patrzeć. Dla części "wędrowców" szum silnika był sygnałem do oficjalnego rozpoczęcia urlopu... No i rozpoczęli. Tak skutecznie, że w okolicach godziny dziewiątej owi "wędrowcy" z dużym trudem się przemieszczali w pionie. Ale szczęśliwie pieśni chóralnych typu; "szła dzieweczka do laseczka " nie było.
Ja normalnie podróż każdym środkiem lokomocji przesypiam. Możliwości mam nieograniczone...Szczególnie nieograniczone czasem. Jest mi zdecydowanie wszystko jedno czym jadę i jak długo. Równie dobrze śpi mi się na trasie Rydułtowy-Rybnik, jak i Rybnik-Londyn. Zrozumiałe, że trasa "pośrednia": Pawłowice-Karwia nie powinna była stanowić problemu.
Otóż okazało się, że stanowi...
Bo po a) nie mogłam się nadziwić jak można się alkoholizować w tak wczesnych godzinach porannych (tak, wiem, jestem naiwna!); a po b) jechaliśmy trasą, która obfitowała w tak atrakcyjne nazwy miejscowości, że musiałam, no MUSIAŁAM je zanotować.
I tak oto powstała lista przeciekawych nazw miasteczek i wsi na trasie południe- północ Polski.
Wszystkie są autentyczne. Niektóre zabawne, inne nie do wymówienia przez "ululanego" polaka. A co dopiero przez obcokrajowca...Nawet trzeźwego. Bo już "ululany" obcokrajowiec w ogóle nie wchodzi w grę.
A więc droga nas wiodła przez:
Warząchewkę Królewską - cudo!
Pińczatę
Kozy, Koziegłowy, tudzież Koziegłówki
Brzyskorzystewko
Przywieczerzyn
Ujmę Dużą
Zęgwirt
Żegląd
Sztyngwag
oraz Wiąg!!!!
Po to żeby na końcu uraczyć nas widokiem wielkiego banera z napisem "Odzieżowo-Metalowa Spółdzielnia Pracy"!!! Jak nic szyją zbroje i kolczugi!
Nie będę pisać o pogodzie, bo ta jest zawsze. Choć nie zawsze ładna. A jak niezbyt ładna to co można robić??? No i tu ukłon w stronę Mojej Córki- polonistki: szoping. Można robić szoping. Jak się jest na wczasach w nadmorskiej miejscowości "oblepionej" po prostu szopami z różnymi dobrami , na które wydajesz ciężko, przez cały rok wydane pieniążki. Ale żeby było bardziej po polsku, to Mój Mąż określił to mianem "straganing". Też ładnie.
A w drodze powrotnej powrotnej ze "szopingu-straganingu"dowiedziałam się czegoś absolutnie nowego o Swoim mężu.
Otóż:
siedzimy na przystanku, czekamy na autobus, ławka jedna, niezbyt obszerna, ludzi...trochę. Podchodzą dwie panie w bardzo słusznym wieku. Jedna jeszcze się "załapuje"na miejsce na ławce, druga staje skromnie z boku... Romek wstaje, aby sobie pani mogła usiąść, pani oczywiście się kryguje, że postoi. Ja rzucam: proszę usiąść, przecież Mój Móż umarłby ze wstydu jakby siedział,a pani nad nim stała.
I wtedy pani siada ze słowami:" no przecież nie mogę pozwolić żeby taki ładny chłopiec umarł ze wstydu."
Ładny chłopiec. Bez komentarza.
Dzień szczególnie zimny. Na termometrach jakieś 13 stopni. Ja we wszystkich ciepłych ubrankach, zakucitana w koce, z ciepłym termoforkiem, wiaderkiem herbatki ... Romek w krótkich spodniach , bluzce bez rękawów. Chodzi po pokoju i się trzęsie z zimna. Zmusiłam groźbami karalnymi żeby się ogacił. Trwało długo, bo trzeba być twardym...Ale wreszcie się ubrał: długie spodnie, skarpety, jakieś bluzy, kamizelka z polaru.Pije herbatkę i nie zakłóca mi ciszy szczękaniem zębów.
Pytam: cieplej Ci?
A On na to : tak. Od herbaty.
A potem jeszcze latał po plaży gołkiem żeby na zdjęciach było widać, że piękna pogoda.
Teraz żre gripex i inne rutinoscorbiny. Bo niewyraźnie wygląda.
Kocham Go.
Wszak jest ładnym chłopcem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz