wtorek, 29 maja 2012

Imieniny

Mam dziś. Jest to bardziej osobiste dla mnie święto niż urodziny. Bowiem tylko niewielkie grono w moim otoczeniu o nim pamięta. Jak się żyje na Śląsku to tak bywa.
Ale ciągle jeszcze jest maleńka grupa, dla której dzień imienin jest ważny.
A ja dziś chciałam napisać o moich skojarzeniach i wspomnieniach związanych z tym dniem.
Każdego ranka, w dniu imienin, kiedy się budzę... nie, nie znajduję przy łóżku śniadania i bukietu kwiatów, tudzież prezentów!
Otóż: każdego ranka 29 maja od wielu lat wspominam pewien konkretny dzień imieninowy...
Różnił się on od innych tym, że pracowałam, że mieszkałam w takim rejonie Polski, gdzie imieniny były obchodzone i że pracowałam z panią, która miała imieniny w tym samym dniu co ja ponieważ miała na imię Teodozja. Co już samo z siebie było ewenementem jako, że w tych czasach imię "Magdalena" było bardzo rzadko spotykane a "Teodozja" to już w ogóle nie istniało!
Więc jak się dwie osoby o dziwnych imionach spotkały, a jeszcze te imiona egzystowały w kalendarzu obok siebie, to było jak dwie niedziele w kupie.
Więc po wielkiej imieninowej uroczystości wracałam do domu( A mieszkaliśmy wtedy w najgorszym miejscu na świecie: jajka do jedzenia i wódka do picia. Tyle można było kupić. Z tym, że wódkę to raczej na melinie.). A upał był nieziemski...
(tamte czasy z resztą się charakteryzowały dużym zdecydowaniem: albo wszystko albo nic).
I szłam sobie w tym nieziemskim upale niosąc kosz wiklinowy ciężki sam w sobie jak...nie wiem co, wypełniony po brzegi różnymi rzeczami niezbędnymi w trakcie minionego przyjęcia, ubrana bardzo wizytowo (między innymi szpilki 12 centymetrowe...)i rozmyślałam czy dojdę do domu żywa, czy się po prostu roztopię i kiedyś znajdą kupkę wizytowych ciuchów i moje szpilki i po tym poznają, że to ja byłam...
Idę sobie, idę, użalam się nad sobą...marzę aby zrzucić z siebie te giezła wizytowe, oczyma duszy widzę już siebie w zgoła innym stroju...aż tu nagle patrzę: idzie Romek z Moją malutką Córeczką! A Córeczka odziana w bluzeczkę i sukieneczkę na szeleczkach czerwoną w białe kropeczki. Ślicznie! Prócz tego, że sukieneczka z ... dederonu. A z Córeczki pot się leje strugami...
Nie jest ci gorąco?- pytam. A Moja poważna, świadoma, elegancka, skromna i przyzwoita dwuletnia Córeczka mówi ze zgrozą w oku i w głosie:" mamusiu, popatrz, tam na balkonie jest dziewczynka w samych majtkach. Ja by tak nie wyszłam!"
Zostało Jej. Akuratna w każdej sytuacji.
A mnie zostało wspomnienie.
Ja by tak nie wyszłam.

1 komentarz:

  1. No nie rozumiem, nie rozumiem naprawdę o co chodzi, no kto to widział w samych majtkach chodzić ;)

    OdpowiedzUsuń