Pozazdrościłam Emilce. I też znalazłam kawałek prawdziwego lasu. Tylko mój troszkę szarawy jest. Ale pora była zmierzchowa. I niechaj to będzie wystarczające wyjaśnienie.
Romek znalazł nową trasę kijkową... Właściwie ona tam zawsze była i On ją znał, bo biegał tamtędy z Relusią za sarnami, z Nikiem i Wojtusiem chodził zbierać jabłka i orzechy.
Tylko mnie tam nigdy nie zabrał...
Bo ja jestem dzieckiem betonu i po chaszczach nie latam.
Znaczy: dotąd nie latałam. Na starość mi się odmieniło.
Prócz niedogodności typu: błoto na ścieżce, pachnący inaczej ściek wzdłuż owej, mojej sympatii do zapuszczania się w nieznane i zarośnięte ścieżki... było ładnie.
Czyli tak:A tu jeszcze dowód na to, że Romek je wszystko!
Co Wy tak wszyscy po tych lasach latacie?
OdpowiedzUsuńI jeszcze udajecie, że jesteście dziećmi betonu...
Jakiś brak logiki zauważam ;)
Na starość mi się zmieniło. Ciężko z kijkami po betonach latać. I niech już ojciec ma coś z tego życia...
UsuńU was jakby nie było o las łatwiej...
OdpowiedzUsuńMoże łatwiej, ale mnie generalnie trudniej...
OdpowiedzUsuń....aj tam, zaraz wszystko je, głogu trochę, na serducho zdrowo.....a wogle to pozowałem tylko, żeby było dramatyczniej...
OdpowiedzUsuń