Za oknem bardzo, bardzo-głęboko-jesienna pogoda: tak mniej-więcej przełom listopada i grudnia... Romek w pracy - jak zwykle w sobotę po południu.
Depresja się czai w każdym kącie...
Nic, tylko się upić! Na pociechę. Na poprawę nastroju. Na wzbudzenie nadziei, że będzie lepiej.
Ale ja niepijąca absolutnie... Za to mam inny sposób na ogarnięcie. Się i tego podłego nastroju: wracam do Albanii:
Było tak:
Na moja propozycję urlopu w Albanii Romek, niebotycznie zdziwiony, stwierdził: "Do Albanii?! Ale tam są same bunkry!" Znajomi pytali skąd mi się to wzięło. A niektórzy posunęli się do komentarza: "do ?Albanii?? to chyba za kare"
To teraz wyjaśnię, wytłumaczę i uzasadnię!!!
Wzięło mi się to z dawnych lat, kiedy Albania była krajem zamkniętym i nikt nic o niej nie wiedział. A Mój Mąż dowcipnie używał powiedzonka:"Dzień dobry, tu Radio Tirana. Jest szósta albo szósta trzydzieści".
Zawsze mnie tajemnice fascynowały. I marzyłam, że kiedyś pojadę do tej odciętej od świata i ludzi Albanii i ZOBACZĘ. I otóż marzenie się spełniło.
"Same bunkry" Romka okazały się piękną, pogodną i cudną, klimatyczną architekturą. A w dodatku wyjątkowej schludności.
A "za karę" zaprocentowało tym, że chciałabym tam co roku jeździć. Albo się w ogóle przeprowadzić. Co dziwniejsze - Romek też.
Poczytaliście? Teraz popatrzcie:
 |
Z Anią moją ulubioną |
Bunkry też były, a jakże:
 |
A tu w całkiem prywatnym, domowym bunkrze. |
A teraz trochę migawek z różnych miejsc i różnych okoliczności:
 |
Krowa - pełnoprawny użytkownik szosy. Także owce i kozy. Samochody czekają aż stado przejdzie. Widziałam także dwa osiołki w miłosnych uniesieniach. Ale zbyt szybko ... jechaliśmy ;) |
 |
Schody. Te akurat do hotelu. Ale są powszechne w Albanii. Albo schody, albo z górki i pod górkę. Po prostym to w zasadzie tylko w pokoju hotelowym. |
 |
W gościnie: wioska Piluri, ponad 900 m nad poziomem morza |
 |
Romek karmi mnie figami: pycha! To w butelce, kolorowe to rakija, wszyscy robią, wszyscy piją ;) |
 |
Sam też pojadł... ale nie pił... po figach taki bojowy się zrobił. Pan obok, to gospodarz u którego ucztujemy. |
 |
Dogadują się ... ma wprawę, co niżej udokumentowałam: |
 |
Romek na to zdjęcie mówi:"osiołek na osiołku" |
Chyba wie, co mówi, wszak to Jego podobizna ;)
 |
Ludowy strój albański. Jak widać: nie mój rozmiar! |
 |
Zaczynami safari. |
 |
Tu jeszcze się śmiejemy... Potem nam przeszło. Droga (w dużej części szutrowa) prowadząca pod górkę, 900 m nad poziom morza, szerokości na półtora auta, musiała zrobić wrażenie. I zrobiła... jeszcze mi się śni. |
 |
Jestem w cerkwii |
 |
A tu za kratami. Niewyraźna jakaś. |
 |
Romek wygląda zdecydowanie lepiej. |
 |
Owoce opuncji. Kłują straszliwie. O czym się Romek przekonał boleśnie wybierając je z wiaderka pod rozbawionym wzrokiem 10-latki sprzedającej owe dobroci. |
 |
Prawie jak rodowity Albańczyk. Prawie, bo za duży wyrósł. Oni niewielkiego wzrostu są. |
 |
Romek w haremie. Jako personel? |
 |
Żółwik, troszkę większy od pięciozłotówki. |
 |
Gdzie to łazi!? |
 |
Jak nie strzelba, to armata. |
 |
Albańska myśl technologiczna. |
 |
Ktoś tam gadał. Wszyscy się znudzili i poszli. Romek został. Pewnie Mu żal przemawiającego.Amfiteatr przy Świątyni Eskulapa |
 |
Odpoczywam. A że na zwięczeniu kolumny korynckiej... A co... |
 |
Głupie Liskowiaków zabawy! |
 |
Wygląda jak pijany Cezar |
 |
A tu jak pastuszek, który właśnie skończył pracę! |
 |
Wieczór Albański: z nader przystojnymi panami. |
 |
W cerkwi. Pan równie przystojny. |
 |
Ubikacja. Co interesujące: z bieżącą wodą. |
 |
Ładne, nie? |
 |
Na pytanie Ani:"ciekawe co to za kwiatki", Romek podsumował: "to dla tych co się na tej drodze nie utrzymali i pospadali" |
 |
Woził nas kierowca ministra. |
 |
Romek mi kazał wleźć pod mostek. Podobno tak Mu lepiej zdjęcie miało wyjść. |
 |
To koniec: wracamy do domu |
Pora na realizację następnych marzeń...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńEden! Tak składa się dla mnie ta opowieść. A całej kwiecistości przekazu, powracają do mnie widoki, zapachy, emocje, zachwyty. Górnolotnie? Może... A co tam, inaczej się nie da! Ja też tam byłam! to co autorka
OdpowiedzUsuńodczuwałam. To miejsce ma w sobie o wiele więcej niż to 'cos', kto nie widział - niech sprawdzi, kto nie dostrzeże niech spada! pełna wdzięczności za to bliskie memu sercu wspomnienie, sąsiadka z hotelu, autokaru i mam nadzieję myśli wielu! Buziaki ode mnie i Alicji!