piątek, 22 lipca 2016

Takie tam...

Nasz stare autko dostało nową nawigację. Właściwie to Romek sobie dostał. Ale ponieważ nawigacji używa w podróżach...
W każdym razie nabyliśmy ją jakiś czas temu.
Po tygodniu od nabycia udaliśmy się w podróż. Do Brennej.
Podróż na tyle długa, że warto było nawigację "odpalić".
I cóż się okazało: nasza nowa, piękna, "wypasiona" nawigacja jest popsuta.
Udaliśmy się więc do sklepu na "A" oddać ją do naprawy.
Miała wrócić za 2 tygodnie.
Po dwóch tygodniach pani powiedziała, że oni (serwis) mają czas do 28 dni. Roboczych.
18 lipca, 25 dnia okazało się, że nawigacji dalej nie ma ale uprzejma pani podała Romkowi nr telefonu, na który miał następnego dnia zadzwonić i zapytać co z tą nawigacją się dzieje.
Nie zadzwonił, zapomniał. Ale stwierdził, że da im te 28 dni a potem się poawanturuje ewentualnie.(czytaj: Magda się poawanturuje. Bo Romek jest niezdolny do awantur genetycznie!)
Wczoraj był 29 dzień. I nawigacja również była. Naprawiona. A mniej uprzejma (od tej poprzedniej- uprzejmej) pani poinstruowała nas, że ona (nawigacja) czeka tu na odbiór od ... 13 lipca.
Ręce nam opadły. Z tym, że mnie bardziej.
W każdym razie nawigacja naprawiona!
Postanowiliśmy ją wypróbować na trasie Rybnik - Rydułtowy.
Działała. Tak dobrze działała, że w Biedronce wołała do mnie z torebki: "opuszczono trasę!!!"
A w momencie, kiedy przekroczyłam próg mieszkania usłyszałam: "osiągnąłeś cel!"
-----------------------------------------------



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz