środa, 5 października 2016

Życie...

W  niedzielę nasze autko dokonało żywota.
Humanitarnie, na zakręcie, przytulając się do barierki, z niewielką prędkością...
Za to skutecznie. Tak skutecznie, że pozostało złomowanie.
Co już się wykonało.
Jesteśmy chwilowo bez środka lokomocji. I, jak to Romek podsumował :" będę chodził".
Ja też.
Wczoraj przeszliśmy się do Tesco i okazał się to dla mnie troszkę sport ekstremalny.
Ale jeszcze się nie zregenerowałam  po niedzielnej przygodzie.
Jest nadzieja, że albo wróci mi kondycja, albo kupimy szybciutko nowe autko.
 Wracając do niedzieli, to:

                                                         
                                                         wpierw było tak:



a następnie tak:    


      Moja reakcja, jak już mnie Romek wyłuskał  ze środka: "Róża, zobacz jak mi się skarpetki podarły..."
A Róża ze zrozumieniem: "Nooo..." . A po chwili: "Ty zobacz, jak twoje auto wygląda!!!".
Teraz rozumiem, co to jest szok powypadkowy. Obie go doznałyśmy. :)
Jeśli chodzi o obrażenia i straty, to (prócz oczywistej czyli samego autka) : siniak spory na ramieniu, otarcie na nodze. No i te skarpetki. One naprawdę najbardziej ucierpiały!                                                                                                                                  

-------------------------------------------------
Bogu dziękujemy za Jego ochronę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz