sobota, 12 czerwca 2010

Odpoczynek po pracy należy się każdemu

W zamierzchłej przeszłości dojeżdżałam do pracy i wracałam z tejże różnymi dziwnymi środkami transportu...Ciężarówką, wozem milicyjnym, pieszo 6 kilometrów,autobusem pośpiesznym zmierzającym do Lublina i nie mającym obowiązku ani nawet prawa się przy szosie zatrzymywać, luksusowym na owe czasy samochodem osobowym(luksusowym, bo się baaaaardzo rzadko pojawiał na drodze), tak zwanym "przewozem"(dla niezorientowanych: to taki autobus przewożący pracowników)... Że nie wspomnę o pługu śnieżnym. Bo to akurat zima stulecia była w całym kraju, a w "kieleckim", gdzie na ów czas mieszkaliśmy nastąpiło dziwne zjawisko: otóż było tam więcej śniegu jak powietrza.
Trwało to okrąglutki rok i traumatyczne przeżycia z tamtego okresu (nie tylko transportowe) do teraz wracają.
A że wyobraźnię posiadam nadmiernie rozwiniętą a jednocześnie trenuję ją z dobrym skutkiem w nieużywaniu do straszenia siebie i Romka kataklizmami , jakie się z całą pewnością wydarzą - jakiś "wentyl bezpieczeństwa musi być".
I jest. Śniło mi się, że wracałam z pracy maszyną do robienia dziur w ziemi. Maszyna była wielka, dziury bardzo głębokie i jeszcze do tego potworna ciemność. No - czarna dziura!!! Napracowałam się potwornie! Trzy godziny spałam, jakieś osiem godzin robiłam tę dziurę w ziemi...
Chyba pójdę to odespać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz