niedziela, 17 kwietnia 2011

alergia - związek przyczynowo-skutkowy a związek małżeński

Wiosna przyszła. I nie będę oryginalna kiedy powiem, że z wiosną przyszła alergia. Nie do mnie jednej wszak!
Póki siedzę w domku - problem niewielki. Gorzej, kiedy muszę wyjść po zakupy. A czasem muszę. Ja to pół biedy. Ale Romek jeść chce i chce...
Żeby się nie narażać na te różne alergeny fruwające w powietrzu nie biegam codziennie do Biedronki.Jeżdżę, a raczej Romek mnie wozi. Raz na jakieś 2-3 dni. Tam, gdzie można zrobić bardziej kompleksowe zakupy.
I wracam z takiej zakupowej wycieczki zapuchnięta, popłakana i posmarkana do imentu...
Ale, jako, że wiosna i Wielkanoc zarządziłam wczoraj dzień gospodarczy: Wielkie sprzątanie samochodu!!!
I cud jakiś się zdarzył: wsiadłam dziś do naszego czystego, wysprzątanego, odkurzonego, wymuskanego autka i: ŻADNEJ alergii!!!
I po co lekarze, po co różne flonidy i zyrtki tudzież wapno?
Wystarczy odkurzacz, wiadro z wodą, szmata, właściciel autka i Jego zrzędząca żona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz