sobota, 1 października 2011

...

Mieliśmy wczoraj gości... Było dużo opowieści i śmiechu. I dużo wspomnień. Ich i naszych, jako, że wspólnych nie mamy. I skutkiem wczorajszego spotkania był sen-horror. Jak zwykle...
Tym razem śniło mi się, że kupiliśmy dom. Strasznie stary, strasznie zniszczony i jeszcze do tego zapuszczony. I calutką noc stałam i zmywałam naczynia...w wannie. Takie wielgachne gary...
A potem myłam podłogę za pomocą węża ogrodowego. A Romek siedział i bawił się czymś, co miało dużo drucików i przycisków. I nie było to żadne pożyteczne urządzenie tylko autentyczna zabawka. Nawet nie miałam do Niego pretensji ani żalu, że ja haruję a on się bawi.(Widać, lepszy charakter miałam w tym śnie niż na jawie...) Tylko się martwiłam, że się do pracy spóźni. Bo to była sobota i godzina 13.10, a on normalnie w sobotę wyjeżdża z domu o 12.15!!! A On mi ciągle mówił, że ma jeszcze czas...
I to mnie tak zgniewało, że się obudziłam i pomyślałam: "niech no jeszcze raz spróbuje pojechać do pracy o 12,15!!!"
A potem poszliśmy na zakupy, już na jawie, i straszliwie mnie nogi bolały.
No, bo jak miały nie boleć... wszak całą noc stałam przy tym zmywaniu...
A Romek pojechał do pracy. O 12.15 !!!

2 komentarze: