wtorek, 26 lipca 2011

Żal

Mam dwóch Zięciów. Każdy z nich posiada pełen komplet własnych zalet... Ale jedną posiadają wspólną: zdolność i cierpliwość w uczeniu teściowej (czyli mnie) posługiwania się komputerem.
Rafał tłumaczy jakby miał przed sobą nogę stołową, zachęca do samodzielnych prób, dopinguje i pociesza w razie wpadki.
Żuru z cierpliwością flegmatyka po siedemnaście razy pokazuje co, gdzie, kiedy kliknąć a czego w żadnym razie nie dotykać.
I tak wspólnymi siłami (Ich i moimi) opanowałam podstawowe umiejętności posługiwania się komputerem.
Ale, jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia, w związku z tym i ja potrzebuję umieć coraz więcej. Ponieważ obaj moi ukochani Zięciowie są daleko i kontakt raczej wirtualny mamy - to próbuję sama.
I nawet mi wychodzi. Acz nie zawsze. Wczoraj miałam parę pytań i problemów technicznych do rozwiązania i po konsultacji z Żurem udało mi się je (te problemy) rozwiązać. Bardzo dumna z siebie- bo tylko potrzebowałam żeby ktoś mądrzejszy (w tym przypadku Mój Zięć) powiedział: "dobrze robisz"- rzucam tekst: "Bo Rafał powiedział, że nie można popsuć komputera, to ja sobie teraz tak próbuję, aż mi się uda."I słyszę głos Żura pełen grozy i zdumienia: "jak to : nie można? Można popsuć komputer!"
I teraz mam żal...Do Mojego Zięcia.
Tylko się jeszcze nie zdecydowałam do którego.
Do tego, który powiedział, że nie można popsuć komputera, czy do tego, który wprost przeciwnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz