Niko mówi brzydkie słowa. Nie za bardzo brzydkie, ale jest to trochę uciążliwe i Moja Córka a Jego Matka postanowiła podjąć z tym walkę. Przypominało to walkę z wiatrakami...
A jak wszyscy wiemy z literatury pięknej, walka z wiatrakami kończy się niczym...
Trzeba było znaleźć inne rozwiązanie.
No i się znalazło:
kartka, pisaki i wieczorne rozliczenie z brzydkich słówek.
A! jeszcze obietnica niespodzianki jeśli żadnego nie usłyszymy...
I pomogło. Niko nie mówi brzydkich słów, my jesteśmy dumne z naszych i Jego osiągnięć, na kartce pysznią się wielkie czerwone kółka w dużych ilościach...
A dziś rano grzeczny chłopczyk nie używający brzydkich słów, wyznał swojej Matce:
"wiesz mamusiu, ja nie mówię brzydkich wyrazów bo nie mam czarnego pisaka".
Znaczy jakby miał, to by mówił?
OdpowiedzUsuńAle nie ma,to nie mówi,po co szukać pisaka .Moja krew...
OdpowiedzUsuńTo fakt, Twoja!
Usuń