środa, 5 marca 2014

Dziś będzie o tym jak genialną sprawą są geny!

Słońca nie ma "do nadal" (jak piszą na drukach L-4 szpitalnych w informacji o tym do kiedy pacjent przebywał na leczeniu.)
Ale mnie się po wczorajszej Alfie słoneczna atmosfera udzieliła i życie stało się łatwiejsze.
Nie ma to jak dobry czas spędzony w odpowiednim towarzystwie.
To takie tylko dywagacje.
Bo dziś nie będzie o pogodzie.
Dziś będzie o genach...
Bo człowiek z wiekiem coraz mniej ma zajęć i coraz więcej czasu na obserwowanie innych... No to ja już jestem w tym wieku: zajęć za wiele w naszym dwuosobowym gospodarstwie nie ma. Bałaganić nie ma kto. Wprawdzie mąż podobno jak dziecko, ale Romek przyuczone dziecko... Nie muszę za dużo po nim sprzątać. Obiadów wymyślnych z trzech dań z deserem nie robię. Mnie by wystarcył sam deser a Mego Męża nawet zupka chińska zadowala. I deser.
Żeby nie było: nie karmię Romka chińskimi zupkami. Są ohydne i śmierdzą.
Ale faktem jest, że wymyślnych obiadów też nie robię, sprzątanie zajmuje mi niewiele czasu, prać i prasować uwielbiam. Tak, że pozostały czas dziele sprawiedliwie: na rozmowy z Córkmi i Wnukami za pomocą skypa, na zabawy z Wojtusiem za pomocą tegoż, na marudzenia: (Córkom i Zięciom)"wyślij mi jakieś zdjęcia albo filmiki", na czytanie książek , na oglądanie filmów, na czytanie książek, na spanie, na czytanie książek...
Na jeszcze parę ważnych rzeczy.
I na czytanie książek.
A pozostały czas na obserwację. Różne. Ale na czoło się wysuwa obserwowanie różnych członków mojej rodziny i porównywanie ich zachowań.
Sławetne podwinięte rękawy Dziadka Romka i Mikołajka już nikogo nie dziwią.
Ostatnio odkryłam, że to nie Romek się od Wojtusia nauczył tego pięknego: "taaaak".
To Wojtuś dostał owe: "taaaak " w spadku po Dziadku i po Prababci.
I tak czas płynie, ja odkrywam ciągle nowe ciekawostki i nagle się okazuje, że to co mnie dziwiło przez całą moją dłuuuugą młodość stało się nagle ze wszech miar pozytywne i godne naśladowania!
Moja Mamusia miała dziwny  (moim - wtedy - zdaniem) zwyczaj robienia sobie kawy i herbaty jednocześnie. W ramach pierwszego śnidania. Bardzo nas to zawsze dziwiło i żartowaliśmy sobie z Niej, że mogłaby robić w jednym większym kubku pół na pół kawa z herbatą. A Ona się nie przejmowała i ze stoickim spokojem polecała: "zrób mi kawę i herbatę".
Któregoś zimowego poranka wstałam , poszłam do kuchni myśląc intensywnie czego by się tu napić: kawy, czy herbaty. Ponieważ poranne myślenie i podejmowanie decyzji to nie jest to, co mi wychodzi najlepiej: postanowiłam zrobić... kawę i herbatę.
I to był strzał w dziesiątkę: najpierw pyszna kawka z górą mlecznej pianki a potem herbatka o odpowiedniej do picia temperatutce.
 I oto jak wygląda teraz moje przed-śniadanie:
 A wczorajszego poranka usłyszałam od Mojej Córki Paulinki: "wiesz, Babcia Daniela to całkiem mądrze wymyśliła te herbatki i kawki razem. Jak człowiek duże pije to nie musi sobie latać co chwilę do kuchni".
Geny górą!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz