Romek był na badaniach okresowych. Bywa tam od czasu do czasu i wraca ... niezadowolony. Że musi tam bywać.
Ale ostatnia Jego wizyta spowodowała, że bardzo wrócił szczęśliwy, bardzo.
Otóż spotkał się z Panią Okulistką, która po zbadaniu Mu wzroku stwierdziła, że jest oryginalny. No cóż, każdy chce oryginałem, to i Romek, a co!
Oryginalność Jego wzroku polega na tym, że odróżnia kolory, których ludzie nie widzą. ("jak pszczoła" skomentował, kiedy mi o tym opowiadał.)
Moim zdaniem posunął się dalej. Bo On je potrafi nawet nazwać.
Kto z nas rozróżnia odcienie czerwonego? Ja nie. Widzę, że jest ciemny albo jasny na przykład.
I wiem, że jest tak kolor co się nazywa amarantowy. Ja wiem. A Romek rozróżnia.
A przy tym nie widzi różnicy między śliwkowym, brązowym i ciemnozielonym.
Na tę, według Niego jawną inwektywę, odpowiada, że widzi różnicę, tylko u Niego te kolory się inaczej nazywają. No cóż...
Jedziemy do Wrocławia. Kolejka na bramkach autostradowych. Stoimy, oczywiście, w tej ,która idzie najwolniej. I rozmawiamy:
R: mogłem stanąć w tej, za tym białym...
M: no, mogłeś. Ale jakbyś stanął za tym zielonym to już byśmy wyjeżdżali.
R: jakim zielonym, jakim? tam nie ma zielonego!
M: nie ma bo już przejechał.
R: nie było, ja nie widziałem.
M: umówmy się, że to ja lepiej rozróżniam kolory.
R: ty lepiej rozróżniasz, ty? Ja odcienie śniegu rozróżniam, a ty tylko widzisz ... że zimno!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz