niedziela, 15 sierpnia 2010

Wakacje moich marzeń, część druga

Kilka "migawek" z Ravdy.
Poszliśmy do sklepu po sławetny bułgarski jogurt. Podobno ma jedyne słuszne bakterie, reszta to podróba. A jeszcze do tego nazywa się "kisełe mleko". I moim zdaniem smakuje tak jak się nazywa...Ale być w Bułgarii i nie spróbować jogurtu!!Zaopatrzeni w kijki - bo daleko do sklepu i z kijkami szybciej i wygodniej,w ichnie pieniążki - bo czymś trzeba płacić, kupiliśmy jogurty i przy kasie okazało się, że potrzebujemy torby-reklamówki. Uprzejmy Pan Bułgar stojący za nami poinformował, że to torba- po prostu. A Mój Mąż ze zrozumieniem: "aaaa...tasza"(Ślązak z odzysku!).
Natychmiast padło pytanie czy my "Ruskie". Na wyjaśnienia, że nie, że my z Polski usłyszeliśmy, że "Polaki" to tu kiedyś przyjeżdżali i wtedy mąż pilnował samochodu- dużego fiata, a żona sprzedawała krem nivea, "Być może" i ręczniki. A teraz chodzimy z kijkami jak jacyś Amerykanie.
Rozbawiło nas to. Ale kiedy pojechaliśmy pozwiedzać Nesseber to przy każdej knajpce dyżurujący kelner zapraszał nas do środka ...po angielsku.

1 komentarz:

  1. Ale zabawne!!! A Wy tak książkowo przygotowani...musi Romek napisać aktualniejszy przewodnik...

    OdpowiedzUsuń